Minęło 10 dni głodówki oczyszczającej. Myślę, że mogę już podsumować jej przebieg. Tym bardziej, że sposób jej prowadzenia odrobinę różnił się od wzorcowego.  Zwykle, bowiem podczas głodówki przyjmuje się jedynie wodę; ale ja postanowiłem wzbogacić menu o jedną rację Mumio w ciągu dnia.

Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że Mumio jest stałym elementem mojego planu żywieniowego (brzmi może nazbyt systematycznie). Po drugie, pomyślałem, że przy praktycznie zerowej kaloryczności, organizm każdego dnia będzie otrzymywał pakiet prawie 80 związków potrzebnych do funkcjonowania organizmu. Po trzecie, głoduję w okresie wszechobecnych wirusów i bakterii, więc przy okazji stworzę sobię dodatkową barierę ochronną na czas, gdy organizm będzie bardziej podatny na infekcje.

 

Przebieg głodówki

Pierwsze dwa dni, jak się należało spodziewać, nie należały do najłatwiejszych. Organizm dość szybko zaczął przypominać, że czegoś mu brakuje. Objawy głodu zaczęły wyraźnie ustępować w połowie drugiego dnia. Trzeciego dnia, o poranku, w zasadzie nie chciało mi się jeść.

Z literatury dowiedziałem się, iż jest to czas, w którym może pojawić się osłabienie, ból głowy i kilka innych, negatywnych objawów procesu. W zasadzie nie zauważyłem tego u siebie. Analizator składu ciała pokazywał mi już od trzeciego dnia, że spada mi masa mięśni szkieletowych, więc wprowadziłem do planu dnia obowiązkowe ćwiczenia. Okazało się, że wbrew przypuszczeniom, siły do ich wykonywania mam całkiem sporo. W przypadku basenu, nie chąc jakoś mocno się obciążąć, przepływałem około 50 długości. Spokojnym tempem. Dopiero pod koniec czułem, że jednak jestem w trakcie głodówki. Dało się wyczyć delikatny spadek sił. Potem sauna i następnego dnia budziłem się bez żadnych dolegliwości. W przypadku ćwiczeń siłowych, 20-30 minut w domu z plankiem, pompkami, brzuchami i innymi tego typu ćwiczeniami nie stanowiło problemu. Oczywiście, także z umiarkowaną intensywnością.

Delikatny kryzys przyszedł ósmego dnia rano. Ciężka głowa, apatia… pomyśłałem, że czas na Mumio. Nie wiem, czy w efekcie teko kroku, czy taki był dzień, ale w rezultacie po 2-3 godzinach wszystko było ok.

 

Przełom kwasiczy

 

Przełom przyszedł zgodnie z harmonogramem wzorcowym (8-10 dzień) dnia dziewiątego. Sądząc po intensywności (gdyby nie wiele godzin lektur o głodówce, pewnie udałbym się na SOR 🙂 ) wszystko przebiegło jak należy. Objawy ustąpiły dnia dziesiątego rano. W trakcie przełomu nie oddawałem się aktywności fizycznej, gdyż mój organizm wybrał dawno złamany obojczyk, co automatycznie zablokowało możliwości pływania. Nie mniej jednak z sauny korzystałem, co miałem wrażenie, pomagało w przetrwaniu przełomu.

Na koniec dziesiątego dnia wszystkie objawy przełomu przeszłu do lamusa.

 

Wnioski dla mnie

 

 Mam wrażenie, że głodówka przebiegła w sposób, w jaki jest opisywana w literaturze. Z mojego punktu widzenia, jedynym utrudnieniem od siódmego dnia był przesyt wodą, a w zasadzie jej smakiem. Mówiąc kolokwialnie, miałem już jej serdecznie dość. Poza tym, mogę ją uznać jako mało uciążliwą.

Co mi dało Mumio? Przede wszystkim, swoiste poczucie bezpieczeństwa. Dostarczając organizmowi mnóstwo minerałów miałem wrażenie, że nic złego się nie stanie. Robiąc zakupy w dużych sklepach, wsród kichających i kaszlących ludzi, nie obawiałem się łatwego zainfekowania – Mumio ufam w tym względzie. Pozywywne nastawienie do głodówki jest bardzo ważne, a Mumio pozwoliło mi je zbudować.

 

Czy coś mnie ominęło? Tego nie wiem. W moim przekonaniu doświadczyłem tego, czego powinienem (trzymając się informacji dostępnych w publikacjach na ten temat). Wiem jedynie, że kolejna głodówka także będzie w towarzystwie Mumio.

Pin It on Pinterest

UDOSTĘPNIJ

Podziel się ze znajomymi faktem znalezienia ciekawej informacji na stronie NATRULY.